Sernik pojechał do mnie z pewną miłą wizytą do koleżanki i jej półrocznego przystojniaka ;)
Ponoć smakował. Wiem, że był mocno kawowy ;)
Bardzo prosty do zrobienia. I zdecydowanie warto go zrobić! ;)
Nie trzeba dodawać jagód - można zrobić po prostu sernik kawowy. Można dodać również rozpuszczoną tabliczkę czekolady lub kakao i zrobić sernik czekoladowy.
Składniki:
Spód:
200 g ciastek maślanych
80 g masła
Masa serowa:
1 kg sera sernikowego lub półtłustego potrójnie mielonego
120 g (ok. 1/2 szklanki) cukru
3 duże jajka
200 ml śmietany kremówki
4 łyżki kawy rozpuszczalnej (ja dałam troooochę więcej ;))
2 łyżeczki cukru waniliowego
Dodatkowo: ok. 200 ml jagód
Ciastka maślane bardzo drobno kruszymy. Dodajemy rozpuszczone masło i dokładnie mieszamy do uzyskania konsystencji mokrego piasku, którym wykładamy dno tortownicy i wkładamy do lodówki na ok. 30 minut.
Wszystkie składniki na masę serową umieszczamy w misie miksera i mieszamy do czasu polączenia się wszystkich składników - nie dłużej, żeby nie napowietrzać masy.
Na mocno schłodzony spód wykładamy jagody (możecie ich nie dodawać, a jeśli macie mrożone - dodać bez rozmrażania!) i wylewamy na nie masę serową.
Pieczemy ok. 80 minut w temperaturze 160 stopni.
Zostawiamy do przestygnięcia w uchylonym piekarniku, po czym wkładamy na minimum 4 godziny do lodówki.
Smacznego :)
P.S. Czy wspominałam, że sernik jest idealny do kawy? ;)
Strony
▼
sobota, 29 listopada 2014
środa, 26 listopada 2014
Szarlotka sypana
Wyobrażacie sobie ciasto bez zagniatania, ugniatania, mieszania, miksowania, itd?
Ja już tak - ono istnieje i jest naprawdę dobre! ;)
Składniki:
1 szklanka mąki pszennej
1 szklanka kaszy manny
1 szklanka cukru
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 kg jabłek, startych na tarce o grubych okach
1 łyżeczka cynamonu
150 g masła (3/4 kostki)
W misce mieszamy mąkę z kaszą manną, cukrem i proszkiem do pieczenia - całość dzielimy na 3 części.
Starte jabłka mieszamy z cynamonem i całość dzielimy na 2 części,
Na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia wysypujemy równomiernie 1 z 3 części suchych składników. Na to wykładamy równomiernie połowę jabłek, na to znowu warstwę sypką, jabłka i ostatnią warstwę sypką. Na wierzch ścieramy masło i rozkładamy cienką warstwą na wierzchu ciasta.
Tak przygotowane ciasto wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i pieczemy przez 60 minut.
Masło topiąc się zespoli wszystkie warstwy.
Smacznego :)
Ja już tak - ono istnieje i jest naprawdę dobre! ;)
Składniki:
1 szklanka mąki pszennej
1 szklanka kaszy manny
1 szklanka cukru
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 kg jabłek, startych na tarce o grubych okach
1 łyżeczka cynamonu
150 g masła (3/4 kostki)
W misce mieszamy mąkę z kaszą manną, cukrem i proszkiem do pieczenia - całość dzielimy na 3 części.
Starte jabłka mieszamy z cynamonem i całość dzielimy na 2 części,
Na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia wysypujemy równomiernie 1 z 3 części suchych składników. Na to wykładamy równomiernie połowę jabłek, na to znowu warstwę sypką, jabłka i ostatnią warstwę sypką. Na wierzch ścieramy masło i rozkładamy cienką warstwą na wierzchu ciasta.
Tak przygotowane ciasto wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i pieczemy przez 60 minut.
Masło topiąc się zespoli wszystkie warstwy.
Smacznego :)
niedziela, 23 listopada 2014
Zupa gulaszowa: Listopadowe Wyzwanie Blogerek
Misja Listopadowa: Dania Rozgrzewające
No to do dzieła: Zupa z mięsem, warzywami, ziemniakami i rzucanymi kluskami, doprawiona na ostro. Ciepło? Cieplutko!
Uwielbiam zupę gulaszową. Wszyscy znajomi i ludzie z którymi pracuję wiedzą (bo chwaliłam się często), że najlepszą zupę gulaszową robi moja Teściowa. Moja nie do końca umywa się to Jej, ale też jest dobra, ba, nieskromnie powiem: bardzo dobra! :)
Składniki:
2 duże cebule
500 g mięsa wołowego
1 duża papryka
2 średnie marchewki
1 litr bulionu - najlepiej wołowego, ale może być też warzywny
1 szklanka przecieru pomidorowego
2 liście laurowe
1/2 łyżeczki słodkiej papryki
1/2 łyżeczki ostrej papryki
ziemniaki - około 6-7 średnich
sól i pieprz do doprawienia
Rzucane kluski:
1 jajko
1 szklanka wody
10-12 kopiastych łyżek mąki
szczypta soli i pieprzu
Cebulę pokroić w drobną kostkę i zeszklić na oleju. Cebulę zdjąć z patelni, wrzucić na nią pokrojoną w kostkę wołowinę i zrumienić z każdej strony. Dodać podsmażoną cebulę, pokrojoną w kostkę paprykę i pokrojoną w krążki marchew po czym przykryć i dusić pod przykryciem, mieszając co jakiś czas, przez 5-10 minut aż papryka się lekko zrumieni. Dodać bulion, przecier pomidorowy, liście laurowe, obie papryki i gotujemy na niewielkim ogniu przez około godzinę - mięso powinno być miękkie, a zupa trochę odparować i zmięknąć. Po tym czasie dodajemy pokrojone w kostkę ziemniaki i nadal gotujemy. Jak ziemniaki zaczną mięknąć - robimy kluski rzucane i dodajemy do zupy.
Kluski rzucane
Jajko dokładnie bełtami i mieszamy z wodą i szczyptą soli i pieprzu. Dodajemy po łyżce mąki i dokładnie mieszamy - po dodaniu całej mąki powinna powstać gęstawa, ciągnąca się masa - tę masę nabieramy na łyżkę i pomagając sobie drugą łyżkę zrzucamy po niewielkiej klusce ciasta bezpośrednio do zupy.
Całość gotujemy jeszcze około 10 minut - ziemniaki będą już bardzo miękkie, a kluski będą dobre w środku.
Zupę podajemy gorącą.
Smacznego :)
I zajrzyjcie również do pozostałych dziewczyn biorących udział w wyzwaniu:
Marta www.magicznezyciemarty.pl
Paulina http:// mojapasjasmaku.blogspot.com /
Iwona http:// izioni-smaki.blogspot.com/
Magda http:// only-my-simple-kitchen.blog spot.com/
Justyna http://www.tysiagotuje.pl/
Gosia http:// www.daylicooking.pl/
Sabina http:// kobietywsieci.blogspot.com/
Dorota http:// doodorka.blogspot.com/
No to do dzieła: Zupa z mięsem, warzywami, ziemniakami i rzucanymi kluskami, doprawiona na ostro. Ciepło? Cieplutko!
Uwielbiam zupę gulaszową. Wszyscy znajomi i ludzie z którymi pracuję wiedzą (bo chwaliłam się często), że najlepszą zupę gulaszową robi moja Teściowa. Moja nie do końca umywa się to Jej, ale też jest dobra, ba, nieskromnie powiem: bardzo dobra! :)
Składniki:
2 duże cebule
500 g mięsa wołowego
1 duża papryka
2 średnie marchewki
1 litr bulionu - najlepiej wołowego, ale może być też warzywny
1 szklanka przecieru pomidorowego
2 liście laurowe
1/2 łyżeczki słodkiej papryki
1/2 łyżeczki ostrej papryki
ziemniaki - około 6-7 średnich
sól i pieprz do doprawienia
Rzucane kluski:
1 jajko
1 szklanka wody
10-12 kopiastych łyżek mąki
szczypta soli i pieprzu
Cebulę pokroić w drobną kostkę i zeszklić na oleju. Cebulę zdjąć z patelni, wrzucić na nią pokrojoną w kostkę wołowinę i zrumienić z każdej strony. Dodać podsmażoną cebulę, pokrojoną w kostkę paprykę i pokrojoną w krążki marchew po czym przykryć i dusić pod przykryciem, mieszając co jakiś czas, przez 5-10 minut aż papryka się lekko zrumieni. Dodać bulion, przecier pomidorowy, liście laurowe, obie papryki i gotujemy na niewielkim ogniu przez około godzinę - mięso powinno być miękkie, a zupa trochę odparować i zmięknąć. Po tym czasie dodajemy pokrojone w kostkę ziemniaki i nadal gotujemy. Jak ziemniaki zaczną mięknąć - robimy kluski rzucane i dodajemy do zupy.
Kluski rzucane
Jajko dokładnie bełtami i mieszamy z wodą i szczyptą soli i pieprzu. Dodajemy po łyżce mąki i dokładnie mieszamy - po dodaniu całej mąki powinna powstać gęstawa, ciągnąca się masa - tę masę nabieramy na łyżkę i pomagając sobie drugą łyżkę zrzucamy po niewielkiej klusce ciasta bezpośrednio do zupy.
Całość gotujemy jeszcze około 10 minut - ziemniaki będą już bardzo miękkie, a kluski będą dobre w środku.
Zupę podajemy gorącą.
Smacznego :)
I zajrzyjcie również do pozostałych dziewczyn biorących udział w wyzwaniu:
Marta www.magicznezyciemarty.pl
Paulina http://
Iwona http://
Magda http://
Justyna http://www.tysiagotuje.pl/
Gosia http://
Sabina http://
Dorota http://
środa, 19 listopada 2014
Koktajl z buraka, banana, gruszki, pomarańczy z miodem i cynamonem
Burak.
Żelazo.
Mam anemię żelazową odkąd pamiętam. Przez to nie mogę być dawcą krwi, bo na każdych badaniach mnie to dyskwalifikowało.
Od czasu do czasu nachodzi mnie potrzeba, żeby temu nieszczęsnemu żelazu trochę pomóc i biorę się za jedzenie buraków. Właśnie dlatego powstał ten koktajl. Zdrowie przede wszystkim? ;)
Składniki:
2 średnie buraki
2 gruszki
1 duży banan
3 szklanki świeżo wyciśniętego soku pomarańczowego
1/2 łyżeczki cynamonu
2 łyżki miodu
Buraki ugotować tak, żeby były miękkie.
Buraki, gruszki i banana kroimy na mniejsze kawałki, umieszczamy w naczyniu, dodajemy sok pomarańczowy, cynamon, miód i dokładnie blendujemy.
Podajemy od razu lub po schłodzeniu.
Smacznego :)
Żelazo.
Mam anemię żelazową odkąd pamiętam. Przez to nie mogę być dawcą krwi, bo na każdych badaniach mnie to dyskwalifikowało.
Od czasu do czasu nachodzi mnie potrzeba, żeby temu nieszczęsnemu żelazu trochę pomóc i biorę się za jedzenie buraków. Właśnie dlatego powstał ten koktajl. Zdrowie przede wszystkim? ;)
Składniki:
2 średnie buraki
2 gruszki
1 duży banan
3 szklanki świeżo wyciśniętego soku pomarańczowego
1/2 łyżeczki cynamonu
2 łyżki miodu
Buraki ugotować tak, żeby były miękkie.
Buraki, gruszki i banana kroimy na mniejsze kawałki, umieszczamy w naczyniu, dodajemy sok pomarańczowy, cynamon, miód i dokładnie blendujemy.
Podajemy od razu lub po schłodzeniu.
Smacznego :)
niedziela, 16 listopada 2014
Sernik dyniowy z ciasteczkami Oreo
Ponoć po serniku potrójnie cytrynowym to najlepszy sernik na blogu - tak przynajmniej stwierdziła moja Teściowa. No a z Teściową, jak wiadomo, kłócić się nie można, prawda? :>
Składniki:
Spód:
200 g ciastek Oreo z ciemnym kremem
50 g stopionego masła
Masa serowo-dyniowa:
1 kg dyni, którą dokładnie blendujemy
7 pudełek śmietankowego serka np. Almette
4 jajka
1 szklanka cukru
2 tubki mleka skondensowanego słodzonego
1 łyżka ekstraktu waniliowego
1 płaska łyżeczka cynamonu
4 łyżki mąki ziemniaczanej
Dodatkowo:
ok. 50-100 g ciastek Oreo z grubsza pokruszonych
Dynię kroimy w paski i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na około 30 minut - aż dynia będzie miękka. Po tym czasie dynię wyjmujemy, obieramy ze skóry i dokładnie blendujemy (ja zrobiłam to niezbyt dokładnie, co widać na którymś ze zdjęć ;)).
Spód
Ciastka Oreo dokładnie mielimy lub ścieramy na tarce. Dodajemy stopione masło i całość dokładnie mieszamy do uzyskania mokrego pisaku. Wylepiamy tym dno tortownicy wyłożonej papierem do pieczenia i podpiekamy ok. 10 minut w temperaturze 180 stopni.
Masa serowo-dyniowa
Wszystkie składniki na masę wkładamy do miski i dokładnie mieszamy. Nie trzeba tego robić mikserem (a jeśli już używacie miksera, to miksujcie tylko do połączenia się składników, żeby nie napowietrzać za mocno masy), można to zrobić drewnianą pałką do ucierania.
Gdy składniki będą dobrze połączone - wylać je na przestudzony spód z ciasteczek i wstawić do nagrzanego do 220 stopni piekarnika na 15 minut, a następnie zmniejszamy temperaturę do 140 stopni i pieczemy jeszcze przez godzinę - brzegi sernika będą ścięte, a środek ściągnięty i lekko drżący. Zostawić w piekarniku do ostudzenia, a po ostygnięciu wstawić do lodówki na minimum 3 godziny - najlepiej na całą noc.
Smacznego :)
Składniki:
Spód:
200 g ciastek Oreo z ciemnym kremem
50 g stopionego masła
Masa serowo-dyniowa:
1 kg dyni, którą dokładnie blendujemy
7 pudełek śmietankowego serka np. Almette
4 jajka
1 szklanka cukru
2 tubki mleka skondensowanego słodzonego
1 łyżka ekstraktu waniliowego
1 płaska łyżeczka cynamonu
4 łyżki mąki ziemniaczanej
Dodatkowo:
ok. 50-100 g ciastek Oreo z grubsza pokruszonych
Dynię kroimy w paski i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na około 30 minut - aż dynia będzie miękka. Po tym czasie dynię wyjmujemy, obieramy ze skóry i dokładnie blendujemy (ja zrobiłam to niezbyt dokładnie, co widać na którymś ze zdjęć ;)).
Spód
Ciastka Oreo dokładnie mielimy lub ścieramy na tarce. Dodajemy stopione masło i całość dokładnie mieszamy do uzyskania mokrego pisaku. Wylepiamy tym dno tortownicy wyłożonej papierem do pieczenia i podpiekamy ok. 10 minut w temperaturze 180 stopni.
Masa serowo-dyniowa
Wszystkie składniki na masę wkładamy do miski i dokładnie mieszamy. Nie trzeba tego robić mikserem (a jeśli już używacie miksera, to miksujcie tylko do połączenia się składników, żeby nie napowietrzać za mocno masy), można to zrobić drewnianą pałką do ucierania.
Gdy składniki będą dobrze połączone - wylać je na przestudzony spód z ciasteczek i wstawić do nagrzanego do 220 stopni piekarnika na 15 minut, a następnie zmniejszamy temperaturę do 140 stopni i pieczemy jeszcze przez godzinę - brzegi sernika będą ścięte, a środek ściągnięty i lekko drżący. Zostawić w piekarniku do ostudzenia, a po ostygnięciu wstawić do lodówki na minimum 3 godziny - najlepiej na całą noc.
Smacznego :)
poniedziałek, 3 listopada 2014
Palcem po mapie: Warszawa, La Maison Gourmand, Chłodna 15
Jak pisałam na profilu na facebooku i w jednej z poprzednich notek, dzięki Marzenie z portalu Biuro-Kreacja dostałam możliwość wzięcia udziału z otwarciu restauracji La Maison Gourmand, która mieści się na warszawskiej Woli, przy ul.Chłodnej 15.
Dzień był piekielnie zimny (choć w zasadzie jak na październik to chyba nic dziwnego? ;)), ale na szczęście atmosfera i samo miejsce skutecznie go ociepliły i, przede wszystkim, osłodziły.
La Maison jest podzielona na parę stref - niedaleko wejścia jest lodówka z dużym wyborem lodów (polecam cytrynowe! pyszne! :)), dalej długa lada z wypiekami - zarówno tymi na słodko, jak i wytrawnymi. Idąc dalej, znajdziemy część restauracyjną z dużym barem z napojami i otwartą kuchnią.
Wnętrze urzekło mnie całkowicie. Eleganckie, ale cudowne. Każda ze stref restauracji urządzona jest trochę inaczej, ale mimo to widać tu spójność. Kolorowe fotele, ciekawe rysunki pod sufitem, ciekawe tabliczki z różnymi złotymi myślami. Cudo! Cudo, które może trochę rozpraszać, ale z drugiej strony na pewno zajmie wzrok w czasie oczekiwania na posiłki.
Jedzenie? Trudno to tak do końca określić. Wynika to z tego, że przy tego typu wydarzeniach są raczej zimne płyty plus dosłownie parę dań ciepłych. Na zimno królowały francuskie wędliny, sery, śledzie - i o ile trudno ocenić walory, o tyle na tym stanowisku widać było, że obsługa nie do końca się wyrabia. Walczyli dzielnie, ale był moment, kiedy talerze były raczej puste niż pełne. Inaczej z ciepłymi daniami, których były 3 - mini szaszłyki, zraziki i zupa dyniowa. Wszystkie 3 pozycje - bardzo smaczne.
I moja ulubiona część: wypieki i lody. Lodów mnóstwo, aż nie wiadomo na co się zdecydować. Mogę z czystym sumieniem polecić gałkę cytrynową! Na długich ladach wyłożone mnóstwo babeczek, trufli, ciastek i bez. Z babeczek wyborne były babeczki kawowe, ale większość z tych, które miałam okazję próbować były przepyszne! Tak samo jak croissanty, co sprawia, że na śniadanie będę musiała wybrać się tam obowiązkowo ;)
Rzeczą, która na otwarciu lekko kulała był brak miejsc siedzących. Owszem, było ich parę, ale na tę ilość ludzi, która była obecna, to zdecydowanie na mało. No ale okazja raczej niecodzienna, więc nie ma co wybrzydzać ;)
Jeśli chcecie przeczytać relację ze śniadania prasowego, które miało miejsce w La Maison - relację Roberta znajdziecie tutaj: KLIK.
A ja zapraszam do krótkiej fotorelacji :)
I do zobaczenia w La Maison - bo ja zamierzam zawitać co najmniej jeszcze raz :)
Dzień był piekielnie zimny (choć w zasadzie jak na październik to chyba nic dziwnego? ;)), ale na szczęście atmosfera i samo miejsce skutecznie go ociepliły i, przede wszystkim, osłodziły.
La Maison jest podzielona na parę stref - niedaleko wejścia jest lodówka z dużym wyborem lodów (polecam cytrynowe! pyszne! :)), dalej długa lada z wypiekami - zarówno tymi na słodko, jak i wytrawnymi. Idąc dalej, znajdziemy część restauracyjną z dużym barem z napojami i otwartą kuchnią.
Wnętrze urzekło mnie całkowicie. Eleganckie, ale cudowne. Każda ze stref restauracji urządzona jest trochę inaczej, ale mimo to widać tu spójność. Kolorowe fotele, ciekawe rysunki pod sufitem, ciekawe tabliczki z różnymi złotymi myślami. Cudo! Cudo, które może trochę rozpraszać, ale z drugiej strony na pewno zajmie wzrok w czasie oczekiwania na posiłki.
Jedzenie? Trudno to tak do końca określić. Wynika to z tego, że przy tego typu wydarzeniach są raczej zimne płyty plus dosłownie parę dań ciepłych. Na zimno królowały francuskie wędliny, sery, śledzie - i o ile trudno ocenić walory, o tyle na tym stanowisku widać było, że obsługa nie do końca się wyrabia. Walczyli dzielnie, ale był moment, kiedy talerze były raczej puste niż pełne. Inaczej z ciepłymi daniami, których były 3 - mini szaszłyki, zraziki i zupa dyniowa. Wszystkie 3 pozycje - bardzo smaczne.
I moja ulubiona część: wypieki i lody. Lodów mnóstwo, aż nie wiadomo na co się zdecydować. Mogę z czystym sumieniem polecić gałkę cytrynową! Na długich ladach wyłożone mnóstwo babeczek, trufli, ciastek i bez. Z babeczek wyborne były babeczki kawowe, ale większość z tych, które miałam okazję próbować były przepyszne! Tak samo jak croissanty, co sprawia, że na śniadanie będę musiała wybrać się tam obowiązkowo ;)
Rzeczą, która na otwarciu lekko kulała był brak miejsc siedzących. Owszem, było ich parę, ale na tę ilość ludzi, która była obecna, to zdecydowanie na mało. No ale okazja raczej niecodzienna, więc nie ma co wybrzydzać ;)
Jeśli chcecie przeczytać relację ze śniadania prasowego, które miało miejsce w La Maison - relację Roberta znajdziecie tutaj: KLIK.
La Maison Gourmand
Warszawa
ul. Chłodna 15
tel. 22 652 36 60
godziny otwarcia:
pon-nd 8.00-23.00
Warszawa
ul. Chłodna 15
tel. 22 652 36 60
godziny otwarcia:
pon-nd 8.00-23.00
I do zobaczenia w La Maison - bo ja zamierzam zawitać co najmniej jeszcze raz :)
Lody! :)