sobota, 20 września 2014

Palcem po mapie: Kazimierz Dolny

Zaraz po Lublinie i Nałęczowie przyszedł czas na relację z naszego stołowania się w Kazimierzu Dolnym.

Swoją drogą nie wiem, jak to się stało, że dotąd żadne z nas w tym urokliwym miasteczku nie było!
Trafiliśmy na cudowną pogodę - wrześniowe 22-26 stopni, słoneczko i delikatny wiatr - cudnie, po prostu cudnie! A do tego obłędne jedzenie, którego mogliśmy popróbować dzięki przewodnictwu znajomych z którymi byliśmy i którzy nas po okolicznych restauracjach oprowadzili.

Restauracja u Fryzjera, Kazimierz Dolny, ul. Witkiewicza 2
http://restauracja-ufryzjera.pl/ 
Zdjęcie pochodzi ze strony http://restauracja-ufryzjera.pl/

Jak usłyszeliśmy pytanie "A byliście u Fryzjera?", to trochę zgłupieliśmy... U fryzjerów zdarza nam się bywać (choć ja szczerze nie znoszę tego przykrego rytuału!), ale... Na szczęście okazało się, że chodzi o restaurację, która mieści się niedaleko kazimierskiego Rynku.
Z tego, co usłyszeliśmy - knajpa mieści się w tym samym miejscu, gdzie do 31 grudnia 2012 roku działała "Knajpa u Fryzjera", która spłonęła. Niestety - nie mam pojęcia, jak wyglądała tam kuchnia kiedyś, natomiast to, co zastaliśmy naprawdę nam bardzo smakowało. Restauracja serwuje dania kuchni polskiej i żydowskiej.

PanMąż na przystawkę zamówił macę serową z sosem pomidorowo-paprykowym i oliwo-czosnkowym. Macę jadał robioną przez swoją prababcię, jednak to nie była taka sama maca jak ta podana u Fryzjera, jednak bardzo mu smakowała. Jedyna rzecz, której nie polecam, to sos oliwo-czosnkowy - miałam okazję go spróbować i miałam wrażenie, że 2 dni później nadal zionę czosnkiem.
 Zdjęcie pochodzi ze strony http://restauracja-ufryzjera.pl/

Ja na pierwsze danie zamówiłam zupę gulaszową. Była dobra, treściwa i pożywna, ale nadal jestem zdania, że najlepsza gulaszową na świecie robi moja Teściowa! I tego się będę trzymać ;)

Na danie główne zdecydowałam się (po dość długim wahaniu) na kreplach. Kreplach to smażone pierogi z wołowiny podawane ze smażonymi farfelkami (żydowskimi kluseczkami, trochę jak kluseczki kładzione) i marchewką na słodko. O ile marchewka i kluseczki nie powaliły mnie, o tyle pierogi były cudownie pyszne!

Zdjęcie pochodzi ze strony http://restauracja-ufryzjera.pl/

PanMąż delektował się udźcem jagnięcym jako daniem głównym. Udziec duszony był w pomidorowym sosie z papryką, cebulą, czosnkiem i podany z kaszą kus-kus na gorącej patelni. Smakował mu bardzo. Ja podjadłam mu troszeczkę - danie było dość ostre, ale moje kubki smakowe nie lubią nadmiaru ostrości, co zresztą bywało problematyczne, jak zamieszkaliśmy ze sobą ;)


Restauracja Kuchnia i Wino, Kazimierz Dolny, Pensjonat Vincent, ul. Krakowska 11
http://www.restauracjakuchniaiwino.pl/pl/ 

Byliśmy zadowoleni z kuchni U Fryzjera, że kolejnego dnia pobytu w Kazimierzu byliśmy skłonni iść tam również. Zostaliśmy jednak namówieni na zmianę planów i bardzo dobrze się stało!

Restauracja mieści się z Pensjonacie Vincent, przy małej, urokliwej uliczce Kazimierza.


 Zdjęcie pochodzi ze strony http://www.restauracjakuchniaiwino.pl/pl/ 

Rzecz warta uwagi w przypadku tej restauracji - menu zostało ułożone przez zdobywcę pierwszej w Polsce gwiazdki Michelin - Wojciecha Modesta Amaro, który wyszkolił również kucharzzy restauracji.

Ja zrezygnowałam z przystawki/zupy. PanMąż zjadł zalewajkę z ziemniaków i pora, robioną na zakwasie, podawaną z uszkami z farszem z kapusty - zupę, którą pamiętam z dzieciństwa, zupę, którą robił mój Dziadek. Ja pamiętałam ją trochę inaczej niż to, co zostało podane, ale na szczęście Mąż był zadowolony. Była ona również ciekawie podana - na stół wjechał bowiem talerz z uszkami i dopiero przy stole został zalany zupą.

Jako danie główne zjedliśmy: ja zrazy z polędwicy wołowej z kopytkami z suszonymi grzybami, zielonym groszkiem i sosem z trawy żubrowej, a PanMąż jagnięcinę na musie śliwkowym z kopytkami na maśle palonym i puree dyniowym z imbirem. Oba dania dania były dobre (choć kopytka Męża były lepsze niż moje, mój sos był specyficzny, przez co ciężko mi opisać jego smak), ale najlepsza była kacza pierś na rabarbarze z chutneyem śliwkowym i galaretką malinowo - balsamiczną. Chyba wszyscy żałowali, że nie zamówili tej kaczki ;)
Zdjęcie pochodzi ze strony http://www.restauracjakuchniaiwino.pl/pl/ 

Panowie jak zwykle namówili nas na deser - był nim mus waniliowy z pudrem porzeczkowym. Wydaje mi się, że spód musu był robiony m.in z czekolady i płatków owsianych, choć nie dam sobie ręki uciąć, a nie zapytałam. Niemniej - był całkiem dobry, a ciekawostką na pewno był owy puder :)
 
Zdjęcie pochodzi ze strony http://www.restauracjakuchniaiwino.pl/pl/ 


Zielona Tawerna, Kazimierz Dolny, ul. Nadwiślańska 4

Cudownie magiczne miejsce! Gałęzie drzew wchodzą do pomieszczenia przez okno, wkoło zielono, zacisznie, po prostu cudnie! Nawet nie jestem w stanie tego opisać - atmosfera starego domku na wsi, sielsko - anielsko!

Moje placki ziemniaczane ze śmietaną na przystawkę dobre, choć jak to placki - w zasadzie nie ma się czym zachwycać. Za to tagliatelle z kurkami na danie główne - wyborne! Kurki super przyrządzone, makaron al dente - aż chciało się jeść! Kurki nie były mrożone, więc dodatkowy plus za świeże produkty!

PanMąż zjadł rosół i był zachwycony makaronem - pysznym i domowym. Jako danie główne zamówił schabowego z ziemniakami i zasmażaną kapustą. Kapusta była bardzo dobra - wiem, bo sama mu ją podjadałam ;) Schabowy, który jest przez niego bardzo rzadko jadany, również zyskał dobrą opinię, to samo ziemniaki.

Wiem, że chwalony był też mielony z mizerią i sałatka z kurczakiem.

Jednego jestem pewna - jedzenie było dobre, ale jego walory dodatkowo podbiło otoczenie... Cóż, jesteśmy tylko ludźmi, aż wzrokowcami ;)


Restauracja Villa Bohema, Villa Bohema, Kazimierz Dolny, ul. Małachowskiego 12

W Villi Bohema mieliśmy przyjemność spać. Dostaliśmy pokój na drugim piętrze z przecudownym widokiem na Kazimierz - na Kościół, Zamek i na Wzgórze Trzech Krzyży.


Z rzeczy, które jedliśmy w restauracji możemy bez wątpienia polecić kotlet schabowy z kością z puree z ziemniaków i kapustą zasmażaną. Nie wiem jak schab, bo głodnemu Mężowi go nie podbierałam, ale puree i kapusta naprawdę smaczne!


Ja w tym czasie raczyłam się sandacza z czarnym ryżem (barwiony tuszem kałamarnicy) i sałatką ze świeżych warzyw. Sałatka nie była w standardzie w tym zestawie, ale przemiła Pani Kelnerka zaproponowała właśnie taką wymianę. Sandacz był przepyszny (nie wiem, czy to zasługa tego, że ostatnio mam dużą ochotę na ryby ;)), za to ryżowi trochę brakowało - nie jestem w stanie powiedzieć czego, ale czegoś mi w nim było brak.
Całość jednak - jak najbardziej na plus :)




Mam nadzieję, że uda nam się za jakiś czas wrócić do Kazimierza.
Mam nadzieję, że ponownie zjemy dużo i dobrze. Jeśli nie w miejscach, które już poznaliśmy, to w nowych, które dopiero odkryjemy.
Wiem, że na pewno wtedy wezmę ze sobą aparat i relacja będzie pełniejsza.
Ale wrócimy na pewno! :)

1 komentarz:

  1. Potwierdzam w kazimierskiej rozciągłości pychotę tych dań, i urok miejsc w których można je smakować:))

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za odwiedziny i komentarz! :)
Zapraszam również serdecznie do obserwowania bloga w Google+ oraz śledzenia na facebooku!

Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia :)